piątek, 12 kwietnia 2013

Niedoszły "Zabójca" w Teatrze Współczesnym

Intrygująca fabuła, historia miłosna, spora dawka czarnego humoru i zabawne sytuacje, a to wszystko w niecodziennej formie - tak można opisać sztukę Aleksandra Mołczanowa "Zabójca".

Spektakl "Zabójca" w reżyserii Wojciecha Urbańskiego to kryminalna opowieść z wątkiem psychologicznym. Główny bohater Andriej (w tej roli Mateusz Król) jest ubogim studentem, który zaciągnął dług na 12 tysięcy rubli u miejscowego króla hazardu. Zbliża się termin spłaty, a on nie ma z czego oddać. Jego wierzyciel Sieka (w tej roli Michał Mikołajczyk) daje mu jednak szansę na rehabilitację. Musi jedynie odzyskać pieniądze od innego dłużnika lub w razie kłopotów po prostu go... zabić. Sieka wysyła wraz z nim swoją dziewczynę Oksanę (w tej roli Kamila Kuboth), która ma pilnować jego interesów. 

 

Andriej zgadza się na takie rozwiązanie, choć nie zamierza nikogo zabijać. Zamiast do dłużnika, jedzie z Oksaną do swojej mamy (w tej roli Maria Mamona), od której chce wyciągnąć potrzebną sumę. Chłopak wierzy w swój szczęśliwy los, który go prowadzi. Dlatego nie przyjmuje nawet do wiadomości, że coś może się nie udać. Uważa, że świat stoi przed nim otworem. Podróż do rodzinnej miejscowości Andrieja zbliża do siebie tych dwoje młodych ludzi i pozwala im spojrzeć na swoje życie z innej perspektywy.

Sztuka zmusza do refleksji nad problemem podjęcia decyzji o popełnieniu morderstwa. Od razu przywodzi to na myśl "Zbrodnię i karę" Fiodora Dostojewskiego. Andriej podobnie jak Rodia Raskolnikow staje przed dylematem: zabić i spłacić dług czy nie zabijać i ponieść tego konsekwencje. Co więcej, ma wątpliwości, czy Bóg istnieje i jaki On jest. Jego monolog jest pełen bluźnierstw i przekleństw. Na tym jednak podobieństwa się kończą, bowiem w tym przypadku do zbrodni nie dochodzi. Powstaje jednak pytanie, czy z chwilą podjęcia decyzji o zbrodni, wchodzimy w rolę mordercy?


 

Opisana historia wciąga widza od samego początku. Fabuła rozwija się dynamicznie niczym w filmie sensacyjnym. Ciekawym zabiegiem jest to, że bohaterowie na zmianę przeżywają, relacjonują i komentują dane wydarzenie. Ich rozmyślania, oparte na wzajemnym ocenianiu się, snuciu marzeń o przyszłości i powrotach do lat dzieciństwa, towarzyszą widzom przez całe przedstawienie. Miejscami można się pogubić, które słowa wypowiadają naprawdę, a które są wytworem ich fantazji. Niemniej jednak możemy wniknąć w ich umysły, lepiej ich poznać, gdyż się przed nami otwierają.

Młodzi aktorzy, znani jedynie z teatru, znakomicie odegrali swoje role. Na największe brawa zasłużyli Kamila Kuboth i Mateusz Król, którzy świetnie pokazali dwoje wystraszonych przybyszów z prowincji, zagubionych w wielkim mieście, którzy stają się łatwym łupem silniejszych kolegów. Na uwagę zasługują także Michał Mikołajczak, który wcielił się w bezwzględnego króla hazardu oraz Maria Mamona - twardo stąpająca po ziemi matka.

 


 

Każdy szczegół w tej sztuce stanowi zgrabną całość. Dotyczy to zarówno prostej przygnębiającej scenografii Marty Zając, w postaci 3 krzeseł, metalowego łóżka i stolika nocnego, jak i oprawy muzycznej Dominika Strycharskiego, potęgującej poczucie bezradności bohaterów, którzy nie potrafią dokonywać wyborów.

Sztuka mimo początkowego ponurego klimatu, zaczyna ewoluować w stronę dobra. W ten sposób z pozoru banalna historia ma nieoczekiwany finał. Warto obejrzeć tę sztukę, by przekonać się na własne oczy, czy łatwo jest stać się zabójcą.

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz