czwartek, 9 kwietnia 2015

Pech na scenie, czyli "Prapremiera Dreszczowca" w Och-Teatrze

Sztuka Henry'ego Lewisa, Jonathana Sayera i Henry'ego Shieldsa to doskonały przykład tego, czego należy wystrzegać się na scenie - nie tylko w dniu premiery.

Spektakl "Prapremiera Dreszczowca" w reżyserii Grzegorza Warchoła to komedia opowiadająca o kulisach teatru oraz kłopotach pojawiających się podczas tworzenia iluzji.

Zbliża się premiera sztuki "Morderstwo w domu Havershamów", kryminału napisanego w latach 20. Wystawienia jej na scenie podjęli się wykładowcy i studenci Politechniki tworzący amatorską grupę teatralną. Niestety od samego początku wszystko idzie źle. Ewentualne nieszczęśliwe wypadki, które mogłyby się wydarzyć, pojawiają się jeden po drugim. Brak profesjonalizmu, pech, trema, lekkomyślność zespołu - to tylko kilka z licznych przewin początkujących aktorów. Czy mimo wszystko uda im się dotrwać do końca i wyjaśnić kryminalną zagadkę?

Henry Lewis, Jonathan Sayer, Henry Shields, twórcy "Prapremiery Dreszczowca", to zawodowi aktorzy, którzy na pewno widzieli wiele teatralnych wpadek i postanowili napisać o tym sztukę. Oczywiście sytuacje w niej przedstawione są przejaskrawione i skumulowane, ale dzięki temu jest jeszcze bardziej zabawnie. Należy nastawić się m.in. na zepsute schody, wybuchające kosze oraz gasnące światła.

Jeśli chodzi o grę aktorską, to wszyscy byli świetni - Patrycja Szczepanowska, Tomasz Drabek, Adam Krawczuk, Andrzej Pieczyński, Rafał Rutkowski, Maciej Wierzbicki oraz Jan Malawski (głos). Niełatwo jest zagrać pechowych aktorów, którym nic nie wychodzi. Jednak całej obsadzie ta sztuka się udała, byli bardzo wiarygodni. Mylili tekst, zapominali gdzie położyli rekwizyty, spóźniali się na scenę.

Szczególnie podobała mi się Izabela Dąbrowska jako pani dziekan, której teatralne ambicje nie zostały zaspokojone, gdyż nie dostała żadnej roli. Nie przeszkadzało Jej to jednak uczestniczyć w sztuce, wybiegać zza kulis i pomagać w krytycznych momentach. A finał z Jej udziałem to istna perełka.

Warto wspomnieć także o pomysłowej scenografii - salon z kominkiem, sekretnymi przejściami i schodami prowadzącymi donikąd oraz kostiumach - m.in. suknie, fraki, zabawne peruki. Za oba te elementy brawa należą się Maciejowi Preyerowi. Podczas sztuki nie mogło zabraknąć także efektów pirotechnicznych, za które odpowiadała firma MAGIC CREW Wojciech Rotowski Andrzej Banach.

"Prapremiera Dreszczowca" to znakomicie odegrana klęska na scenie. I choć z pozoru nic się nie udaje, to tak naprawdę kosztowało to aktorów wiele pracy. Polecam tę sztukę każdemu bez wyjątku. To świetny sposób na oderwanie się od problemów dnia codziennego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz