"Ukochany kraj" Janusza Józefowicza to wyjątkowy koncert, podczas którego można usłyszeć najsłynniejsze piosenki z czasów PRL-u oraz przypomnieć sobie kroniki filmowe.
Piosenki z czasów PRL-u wykonują artyści Studio Buffo, czyli: Monika "Dzidzia" Ambroziak, Mariola Napieralska, Natalia Srokocz, Natalia Krakowiak, Natalia Kujawa, Aleksandra Zawadzka, Maria Tyszkiewicz, Jerzy Grzechnik, Artur Chamski, Krzysztof Rymszewicz, Jan Traczyk, Dominika Gajduk, Karolina Królikowska, Aleksandra Popławska, Błażej Ciszek, Jarosław Janikowski, Paweł Orłowski, Łukasz Trautsolt, Sebastian Lubański oraz Antoni Powierża. Wokalistom i tancerzom towarzyszy orkiestra Janusza Stokłosy, który pojawia się także przez chwilę na ekranie.
Scenarzystą, reżyserem i choreografem "Ukochanego kraju" jest Janusz Józefowicz, który niestety nie występował tego wieczoru. Podobnie na scenie nie było Nataszy Urbańskiej. Mimo to artyści wykonali 250 procent normy – warstwa artystyczna przez cały wieczór była na najwyższym poziomie. I choć wszyscy artyści byli znakomici, to kilka wykonań szczególnie zapadło mi w pamięć.
Pierwszą z nich były "Kasztany" Nataszy Zylskiej w wykonaniu Natalii Krakowiak, która uczestniczyła w III edycji programu "The Voice of Poland" i dotarła do ćwierćfinału. Pięknie zaśpiewała ten utwór z lat 50., podobnie do oryginału.
Kolejnym wartym uwagi utworem było "Nie liczę godzin i lat" Andrzeja Rybińskiego w wykonaniu Jerzego Grzechnika, który bierze udział w V edycji programu "The Voice of Poland". Jego wykonanie było bardzo zbliżone do oryginału, bez zbędnych upiększeń. W dodatki był bardzo przekonujący, gdy śpiewał: nie liczę godzin i lat. To życie mija, nie ja. Bliżej gwiazd, bliżej dna. Jestem wciąż taki sam. Wciąż ten sam.
Świetnie zaśpiewał także Artur Chamski piosenki "Beata z Albatrosa" Janusza Laskowika oraz "10 w skali Beauforta" zespołu Czerwone Gitary. Bardzo dobrym pomysłem było połączenie tych dwóch utworów. Delikatne i mocne brzmienia świetnie się ze sobą zgrały.
Niezwykłe przejmujący był także utwór "Niech żyje bal" w wykonaniu artystek Studio Buffo. Mają kawał głosu, dzięki czemu ich interpretacja była bardzo zbliżone do oryginału - szczególnie refren: Niech żyje bal. Bo to życie to bal jest nad bale. Niech żyje bal. Drugi raz nie zaproszą nas wcale. Orkiestra gra. Jeszcze tańczą i drzwi są otwarte. Dzień wart jest dnia. I to życie zachodu jest warte!
Bardzo podobała mi się także piosenka "Psalm stojących w kolejce" Krystyny Prońko w wykonaniu zespołu Studio Buffo. Artyści byli bardzo przekonujący, gdy śpiewali: Bądź jak kamień, stój, wytrzymaj. Kiedyś te kamienie drgną. I polecą jak lawina. Przez noc, przez noc, przez noc.
Z kolei bardzo zabawnie została przedstawiona przez zespół Studio Buffo piosenka "Chałupy welcome to" Zbigniewa Wodeckiego. Oprócz warstwy muzycznej, podobał mi się pomysł – artystki w skąpych strojach kąpielowych oraz animacja, która pokazuje znacznie więcej kobiecego ciała. Świetnie zgrało się to ze słowami: można spotkać golasa. Jak na plaży w Mombassa. Golców cały tłum. Znów się będą rozbierać. Miss Natura wybierać. Przez wieś przeszedł dreszcz.
Natomiast nie bardzo pasowała mi do tego piosenka "Zbuntowany anioł", którą na co dzień wykonuje Natasza Urbańska do melodii Natalii Oreiro. Słowa nie współgrają z czasami PRL-u: Dwa razy dwa to u mnie pięć. Bo nie tylko w Argentynie anioł ma do buntu chęć. Tę mądrą myśl Fela ci da. Że anioły się buntują także i na Pradze dwa.
Warto wspomnieć, że koncert świetnie dopełniły kroniki filmowe z lat 1946–1989, przedstawiające życie Polaków w peerelowskiej rzeczywistości. Dzięki nim było bardzo wesoło. Szczególnie, gdy słuchało się wypowiedzi osób z tamtych czasów, a także komentarzy w stylu – zacięta walka rozgorzała na froncie pracy. Murarze całej Polski, stosując system trójkowy w budownictwie, rozwijają takie tempo pracy, że rekord ustalony jednego dnia, zostaje pobity następnego.
To był bardzo udany wieczór, o czym świadczą owacje na stojąco i bisy. Polecam ten koncert każdemu bez wyjątku - zarówno osobom, które pamiętają te czasy, jak i tym, których jeszcze nie było na świecie.
Piosenki z czasów PRL-u wykonują artyści Studio Buffo, czyli: Monika "Dzidzia" Ambroziak, Mariola Napieralska, Natalia Srokocz, Natalia Krakowiak, Natalia Kujawa, Aleksandra Zawadzka, Maria Tyszkiewicz, Jerzy Grzechnik, Artur Chamski, Krzysztof Rymszewicz, Jan Traczyk, Dominika Gajduk, Karolina Królikowska, Aleksandra Popławska, Błażej Ciszek, Jarosław Janikowski, Paweł Orłowski, Łukasz Trautsolt, Sebastian Lubański oraz Antoni Powierża. Wokalistom i tancerzom towarzyszy orkiestra Janusza Stokłosy, który pojawia się także przez chwilę na ekranie.
Scenarzystą, reżyserem i choreografem "Ukochanego kraju" jest Janusz Józefowicz, który niestety nie występował tego wieczoru. Podobnie na scenie nie było Nataszy Urbańskiej. Mimo to artyści wykonali 250 procent normy – warstwa artystyczna przez cały wieczór była na najwyższym poziomie. I choć wszyscy artyści byli znakomici, to kilka wykonań szczególnie zapadło mi w pamięć.
Pierwszą z nich były "Kasztany" Nataszy Zylskiej w wykonaniu Natalii Krakowiak, która uczestniczyła w III edycji programu "The Voice of Poland" i dotarła do ćwierćfinału. Pięknie zaśpiewała ten utwór z lat 50., podobnie do oryginału.
Kolejnym wartym uwagi utworem było "Nie liczę godzin i lat" Andrzeja Rybińskiego w wykonaniu Jerzego Grzechnika, który bierze udział w V edycji programu "The Voice of Poland". Jego wykonanie było bardzo zbliżone do oryginału, bez zbędnych upiększeń. W dodatki był bardzo przekonujący, gdy śpiewał: nie liczę godzin i lat. To życie mija, nie ja. Bliżej gwiazd, bliżej dna. Jestem wciąż taki sam. Wciąż ten sam.
Świetnie zaśpiewał także Artur Chamski piosenki "Beata z Albatrosa" Janusza Laskowika oraz "10 w skali Beauforta" zespołu Czerwone Gitary. Bardzo dobrym pomysłem było połączenie tych dwóch utworów. Delikatne i mocne brzmienia świetnie się ze sobą zgrały.
Niezwykłe przejmujący był także utwór "Niech żyje bal" w wykonaniu artystek Studio Buffo. Mają kawał głosu, dzięki czemu ich interpretacja była bardzo zbliżone do oryginału - szczególnie refren: Niech żyje bal. Bo to życie to bal jest nad bale. Niech żyje bal. Drugi raz nie zaproszą nas wcale. Orkiestra gra. Jeszcze tańczą i drzwi są otwarte. Dzień wart jest dnia. I to życie zachodu jest warte!
Bardzo podobała mi się także piosenka "Psalm stojących w kolejce" Krystyny Prońko w wykonaniu zespołu Studio Buffo. Artyści byli bardzo przekonujący, gdy śpiewali: Bądź jak kamień, stój, wytrzymaj. Kiedyś te kamienie drgną. I polecą jak lawina. Przez noc, przez noc, przez noc.
Z kolei bardzo zabawnie została przedstawiona przez zespół Studio Buffo piosenka "Chałupy welcome to" Zbigniewa Wodeckiego. Oprócz warstwy muzycznej, podobał mi się pomysł – artystki w skąpych strojach kąpielowych oraz animacja, która pokazuje znacznie więcej kobiecego ciała. Świetnie zgrało się to ze słowami: można spotkać golasa. Jak na plaży w Mombassa. Golców cały tłum. Znów się będą rozbierać. Miss Natura wybierać. Przez wieś przeszedł dreszcz.
Natomiast nie bardzo pasowała mi do tego piosenka "Zbuntowany anioł", którą na co dzień wykonuje Natasza Urbańska do melodii Natalii Oreiro. Słowa nie współgrają z czasami PRL-u: Dwa razy dwa to u mnie pięć. Bo nie tylko w Argentynie anioł ma do buntu chęć. Tę mądrą myśl Fela ci da. Że anioły się buntują także i na Pradze dwa.
Warto wspomnieć, że koncert świetnie dopełniły kroniki filmowe z lat 1946–1989, przedstawiające życie Polaków w peerelowskiej rzeczywistości. Dzięki nim było bardzo wesoło. Szczególnie, gdy słuchało się wypowiedzi osób z tamtych czasów, a także komentarzy w stylu – zacięta walka rozgorzała na froncie pracy. Murarze całej Polski, stosując system trójkowy w budownictwie, rozwijają takie tempo pracy, że rekord ustalony jednego dnia, zostaje pobity następnego.
To był bardzo udany wieczór, o czym świadczą owacje na stojąco i bisy. Polecam ten koncert każdemu bez wyjątku - zarówno osobom, które pamiętają te czasy, jak i tym, których jeszcze nie było na świecie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz