23 lutego w Teatrze Powszechnym w Warszawie odbędzie się wydarzenie "W Polsce nie ma faszyzmu". Będzie to dzień rozmów o prorównościowym aktywizmie społecznym i zagrożeniach związanych z radykalnymi ideologiami.
Idea i program wydarzenia
Czy pamiętacie jeszcze głośny reportaż poświęcony działaniom naszych rodzimych środowisk nacjonalistycznych, organizujących „urodziny Adolfa Hitlera”? Od jego emisji minął niewiele ponad rok. W mediach publicznych pojawiły się szybko informacje bagatelizujące to zdarzenie i sugerujące, że to ustawka, element spisku środowisk centro-lewicowych. Jednym z autorów reportażu zainteresowała się nawet ABW.
Dokładnie 11 listopada, w stulecie odzyskania przez Polskę niepodległości, przez ulice Warszawy przeszedł największy dotychczas marsz nacjonalistów, marsz, w którym – oczywiście oprócz dziesiątek tysięcy rodzin
z dziećmi – szli politycy partii rządzącej, ramię w ramię m.in. z Obozem Narodowo-Radykalnym, a także radykalnymi organizacjami nacjonalistycznymi z całej Europy, m.in. Forza Nuova.
27 stycznia 2019 roku, w trakcie obchodów 74. rocznicy wyzwolenia obozu Auschwitz, pod bramą muzeum zebrała się grupa prawicowców z Piotrem Rybakiem na czele – skandowali: "Czas walczyć z żydostwem". Dzień później wyemitowano reportaż ukazujący, jak nacjonalistyczni radykałowie z Białegostoku zdobyli monopol na przemoc i jak państwo stało się bezbronne wobec ich aktywności, a śledztwo mające na celu rozbicie gangu zostało wyhamowane.
To nie są odosobnione przypadki; uczelnie publiczne, a wśród nich Uniwersytet Warszawski, są zalewane materiałami organizacji takich jak Szturmowcy, gloryfikujących wprowadzenie gett ławkowych i wszelkie represje, które spotykały ludność pochodzenia żydowskiego w II Rzeczypospolitej. Co jakiś czas przed uczelniami rozstawiają się stoiska m.in. ONR-u, na których znaleźć można akcesoria z napisami „zakaz pedałowania” czy „stop islamizacji Europy”. W Polsce codziennie dochodzi do kolejnych ataków i pobić na tle rasistowskim i homofobicznym. Atmosferę nagonki na ideę równości międzyludzkiej podsycają też ksenofobiczne i antykobiece wypowiedzi niektórych polityków, dziennikarzy i publicystów.
Ale w Polsce nie ma faszyzmu. A może jednak jest? Czy działania współczesnej polskiej skrajnej prawicy można porównywać do działań faszystów znanych nam z kart historii? Czy można mówić o wspólnych dla nich mianownikach – przede wszystkim o niechęci do wszystkiego, co „inne”, wszystkiego, co buduje różnorodność?
Potrzeba tej krytycznej refleksji nie powinna przesłaniać nam codziennej praktyki walki z wszelkimi przejawami faszyzmu. Oprócz rozważań o społecznych i politycznych przyczynach i przejawach sukcesów radykalnej prawicy powinniśmy też skupiać się na społecznym i politycznym aktywizmie, który tym zjawiskom się sprzeciwia.
Dlatego, nawiązując do Forum Przyszłości Kultury, które w 2018 roku odbyło się pod hasłem "Feminizm! Nie faszyzm" oraz idei Roku Antyfaszystowskiego, Teatr Powszechny zaprosił do współpracy młode aktywistkii aktywistów związanych ze Studenckim Komitetem Antyfaszystowskim, Uniwersytetem Zaangażowanym, Antyfaszystowską Warszawą, Kołem naukowym Tęcza z ASP oraz kolektywem Syrena. Osoby, którzy swoimi codziennymi działaniami udowadniają, że budowanie różnorodnego, otwartego społeczeństwa, opartego na zasadach troski i sprawiedliwości społecznej zdecydowanie jest możliwe, a sprzeciw wobec faszyzmu – i wszystkiego, co się z nim wiąże – powinien być nadrzędną zasadą.
23 lutego organizatorzy wydarzenia chcieliby się spotkać i porozmawiać. Nie chcą wpisywać się tym wydarzeniem w mainstreamową przepychankę. Nie są zainteresowani szufladkowaniem, przyszywaniem łat
i obrzucaniem się epitetami. Chcą zrozumieć, co się tak naprawdę dzieje, by móc zatrzymać potężną falę hejtu do wszystkiego, co inne – póki się jeszcze da.
Program wydarzenia znajduje się tutaj.
Idea i program wydarzenia
Czy pamiętacie jeszcze głośny reportaż poświęcony działaniom naszych rodzimych środowisk nacjonalistycznych, organizujących „urodziny Adolfa Hitlera”? Od jego emisji minął niewiele ponad rok. W mediach publicznych pojawiły się szybko informacje bagatelizujące to zdarzenie i sugerujące, że to ustawka, element spisku środowisk centro-lewicowych. Jednym z autorów reportażu zainteresowała się nawet ABW.
Fot. plakat |
Dokładnie 11 listopada, w stulecie odzyskania przez Polskę niepodległości, przez ulice Warszawy przeszedł największy dotychczas marsz nacjonalistów, marsz, w którym – oczywiście oprócz dziesiątek tysięcy rodzin
z dziećmi – szli politycy partii rządzącej, ramię w ramię m.in. z Obozem Narodowo-Radykalnym, a także radykalnymi organizacjami nacjonalistycznymi z całej Europy, m.in. Forza Nuova.
27 stycznia 2019 roku, w trakcie obchodów 74. rocznicy wyzwolenia obozu Auschwitz, pod bramą muzeum zebrała się grupa prawicowców z Piotrem Rybakiem na czele – skandowali: "Czas walczyć z żydostwem". Dzień później wyemitowano reportaż ukazujący, jak nacjonalistyczni radykałowie z Białegostoku zdobyli monopol na przemoc i jak państwo stało się bezbronne wobec ich aktywności, a śledztwo mające na celu rozbicie gangu zostało wyhamowane.
To nie są odosobnione przypadki; uczelnie publiczne, a wśród nich Uniwersytet Warszawski, są zalewane materiałami organizacji takich jak Szturmowcy, gloryfikujących wprowadzenie gett ławkowych i wszelkie represje, które spotykały ludność pochodzenia żydowskiego w II Rzeczypospolitej. Co jakiś czas przed uczelniami rozstawiają się stoiska m.in. ONR-u, na których znaleźć można akcesoria z napisami „zakaz pedałowania” czy „stop islamizacji Europy”. W Polsce codziennie dochodzi do kolejnych ataków i pobić na tle rasistowskim i homofobicznym. Atmosferę nagonki na ideę równości międzyludzkiej podsycają też ksenofobiczne i antykobiece wypowiedzi niektórych polityków, dziennikarzy i publicystów.
Ale w Polsce nie ma faszyzmu. A może jednak jest? Czy działania współczesnej polskiej skrajnej prawicy można porównywać do działań faszystów znanych nam z kart historii? Czy można mówić o wspólnych dla nich mianownikach – przede wszystkim o niechęci do wszystkiego, co „inne”, wszystkiego, co buduje różnorodność?
Potrzeba tej krytycznej refleksji nie powinna przesłaniać nam codziennej praktyki walki z wszelkimi przejawami faszyzmu. Oprócz rozważań o społecznych i politycznych przyczynach i przejawach sukcesów radykalnej prawicy powinniśmy też skupiać się na społecznym i politycznym aktywizmie, który tym zjawiskom się sprzeciwia.
Dlatego, nawiązując do Forum Przyszłości Kultury, które w 2018 roku odbyło się pod hasłem "Feminizm! Nie faszyzm" oraz idei Roku Antyfaszystowskiego, Teatr Powszechny zaprosił do współpracy młode aktywistkii aktywistów związanych ze Studenckim Komitetem Antyfaszystowskim, Uniwersytetem Zaangażowanym, Antyfaszystowską Warszawą, Kołem naukowym Tęcza z ASP oraz kolektywem Syrena. Osoby, którzy swoimi codziennymi działaniami udowadniają, że budowanie różnorodnego, otwartego społeczeństwa, opartego na zasadach troski i sprawiedliwości społecznej zdecydowanie jest możliwe, a sprzeciw wobec faszyzmu – i wszystkiego, co się z nim wiąże – powinien być nadrzędną zasadą.
23 lutego organizatorzy wydarzenia chcieliby się spotkać i porozmawiać. Nie chcą wpisywać się tym wydarzeniem w mainstreamową przepychankę. Nie są zainteresowani szufladkowaniem, przyszywaniem łat
i obrzucaniem się epitetami. Chcą zrozumieć, co się tak naprawdę dzieje, by móc zatrzymać potężną falę hejtu do wszystkiego, co inne – póki się jeszcze da.
Program wydarzenia znajduje się tutaj.
Współorganizatorzy:
Teatr Powszechny w Warszawie, Studencki Komitet Antyfaszystowski, Uniwersytet Zaangażowany, Antyfaszystowska Warszawa, Koło Naukowe ASP Tęcza, Kolektyw Syrena.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz