poniedziałek, 9 kwietnia 2018

"Czarownice z Eastwick" od kulis

Czy wiecie, gdzie warszawska elegantka lubiąca styl vintage może uplisować spódnicę, albo u której modystki zamówić retro kapelusz? A może gdzie kupić szpilki w rozmiarze 45? No i jeszcze czym najlepiej czyścić skórzaną kurtkę z cyrkoniami? 

To wszystko wiedzą producenci spektaklu "Czarownice z Eastwick" w reżyserii Jacka Mikołajczyka. Polska prapremiera musicalu miała miejsce 3 marca br. w stołecznym Teatrze Syrena.

Paulina Grochowska, Barbara Melzer i Olga Szomańska, czyli trzy czarownice z Eastwick
Fot. B. Warzecha

By na scenie Teatru Syrena ożywić amerykańskie miasteczko Eastwick trzeba było wielu godzin pracy rękawiczników, perukarzy, krawców, tapicerów, stolarzy, modystów, modelarzy, szewców, farbiarzy. W produkcję spektaklu zaangażowano ponad sto osób. Niektóre rekwizyty i elementy scenografii zaprojektowanej przez Grzegorza Policińskiego wykonywane były na zamówienie, inne zamawiane przez Internet. Największym wyzwaniem dla kierowniczki produkcji, Moniki Waleckiej, okazał się krótki, niespełna trzymiesięczny okres produkcji. Niekiedy elementy scenografii docierały w ostatniej chwili, jak robione na zamówienie wielkie łoże, które znalazło się w Syrenie tuż przed próbą generalną.

Fot. B. Warzecha


Na potrzeby "Czarownic z Eastwick" Ilona Binarsch przygotowała ponad pięćdziesiąt projektów kostiumów. Jednak dla podwójnej obsady musicalu trzeba było uszyć aż 150 kostiumów. Są i stroje do tenisa stylizowane na lata 60. i „ugrzecznione” garsonki pań domu z amerykańskiej prowincji, toczki à la Jackie Kennedy, szalone stylizacje służącego Darryla van Horne, Fidela. Nie ułatwiało zadania to, że wszystkie kostiumy i projekty scenografii musiały zostać zaakceptowane przez brytyjskiego licencjodawcę przedstawienia.

Próba sceniczna do musicalu
Fot. P. Rybałtowski

Po kilkunastu latach otwarto orkiestron Syreny, gdzie w każdy wieczór z „Czarownicami z Eastwick” gra zespół muzyczny przygotowany i dyrygowany przez Tomasza Filipczaka. Instrumentarium nietypowe, co pozwala przy dość ograniczonej liczbie 11 muzyków uzyskać pełniejsze i zróżnicowane brzmienie. Jest perkusja, dwa saksofony, instrumenty klawiszowe, trąbka, puzon, skrzypce, gitara, gitara basowa i wiolonczela. Aranżacje są niełatwe, sam materiał trudny technicznie, co przyznawali nie tylko muzycy z orkiestronu, ale i czterech akompaniatorów towarzyszących aktorom w czasie prób i castingu. Casting do "Czarownic z Eastwick" trwał trzy dni, od rana do wieczora. Do roli czarownic, diabelskiego Darryla, jego niezwykłego służącego i mieszkańców Eastwick zgłosiło się bowiem pół tysiąca aktorów i tancerzy z całej Polski! A potem próby choreograficzne, wokalne, kostiumowe, z akompaniatorem lub z całym zespołem muzycznym.

Teatralny orkiestron, dyryguje Tomasz Filipczak
Fot. P. Rybałtowski

Premiera, premiera i po premierze, praca produkcyjna się jednak nie kończy. Ustawienie scenografii zajmuje 9 montażystom każdorazowo około 6 godzin. Codziennie po spektaklu do pralni trafiają koszule wykonawców, przed spektaklem cztery garderobiane w ekspresowym tempie prasują i przygotowują kostiumy, dwoi i się troi czwórka charakteryzatorów. Czasem potrzebny jest ślusarz, co wieczór kaskaderzy czuwają nad tym, by lot czarownic zawsze miał szczęśliwy finał. Jest też pięciu akustyków, czterech oświetleniowców, są wreszcie strażacy, bileterzy i panie sprzątające, a zapracowana kierowniczka produkcji głowi się, jak w kameralnym Teatrze Syrena przechowywać między spektaklami zajmującą wiele miejsca scenografię i kostiumy "Czarownic z Eastwick".

I tak trwa teatralna rzeczywistość... Zazwyczaj widzimy tylko to co na scenie, ale równie wiele dzieje się i w teatralnych kulisach.


2 komentarze: